5/2024 Robert Krasowski - Klucz do Kaczyńskiego
Robert Krasowski, jako autor łączy kilka wyjątkowych cech. Jako byłemu redaktorowi naczelnemu Dziennika Polska Europa Świat i człowiekowi od wielu lat „z branży”, na pewno nie brakuje mu warsztatu, oraz kontaktów, umożliwiających przeprowadzenie tak doskonałych wywiadów - rzek, jak te z Rokitą, Dornem i Millerem.
Ponadto, w całej serii dotyczącej historii politycznej III RP przedstawia podejście nieszablonowe, niezgrane i po prostu ciekawe. W „Po południu”, o pierwszych latach po transformacji, była to idąca w kontrze do dzisiejszego mainstreamu pochwała politycznego talentu Wałęsy.
Trzecią część serii, dosyć proroczo zatytułował „Czas Kaczyńskiego”. Kolejne lata miały pokazać, że był to trafny wybór. W najnowszej książce - „Klucz do Kaczyńskiego” tej oryginalności również nie brakuje, ale o tym za chwilę.
Wreszcie ostatnia cecha Krasowskiego, w mojej ocenie najważniejsza, jest taka, że ma on po prostu świetne pióro. Absolutnie frunie się przez te książki, mając poczucie obcowania z jakąś dobrą beletrystyką. Dość powiedzieć, że przed samym napisaniem tej recenzji, po miesiącach PTSD związanego z czytaniem Dukaja, o czym więcej pisałem ostatnio, dziubnąłem dla przypomnienia „Klucz do Kaczyńskiego” w niecały jeden dzień. Warto przytoczyć próbkę tego warsztatu:
„Potrzeba niezależności miała kluczowe znaczenie dla zrozumienia jego [Kaczyńskiego] roli w wojnie na górze. Chciał być na swoim, nie chciał dołączyć ani do Geremka, ani do Mazowieckiego, ani do Wałęsy. A ponieważ te trzy imperia zdominowały politykę, postanowił je znacząco osłabić. Jak? Rzucając wszystkich do wojny przeciw sobie, konfliktując ze sobą króla, królową i wieżę, aby się pozabijali własnymi rękami. Co ciekawe, nie stał asekurancko z boku, dzielnie wskoczył w sam środek wojny, bijąc bez umiaru w każdego. Spektakl był niezwykły, Kaczyński poszedł na wojnę z całym ówczesnym establishmentem, a nie był to zwykły establishment, jak ten z 2005 roku czy z 2015 roku. Po odzyskaniu niepodległości miał on status mityczny, w jego figurach widziano narodowych zbawców, postaci święte.
Był wybitny w tworzeniu warunków do budowy partii. Nie był klasycznym liderem partyjnym, który mozolnie ciuła poparcie. Pracował na innym poziomie, pod swoje potrzeby zmieniał całą scenę polityczną. Działał jak klęski żywiołowe, huragany lub trzęsienia ziemi. Kiedy Jarosław rano się budził, cały świat się budził razem z nim. Siał spustoszenie, wdzierał się na pole rywali, kompromitował liderów, niszczył im formacje. Przeraził współczesnych skalą politycznego talentu. Przyszedł znikąd, zbudował się w miesiąc, a potem zaczął dyktować warunki. W zuchwałym, agresywnym stylu, wszczynając wojnę za wojną, nie uznając żadnych świętości, skutecznie niszcząc każdego. Kiedy poznaje się po latach kulisy kolejnych wydarzeń, podziw dla Kaczyńskiego jeszcze bardziej rośnie. Nie miał żadnych kart, jednak zdołał przejąć inicjatywę. Zadał śmiertelny cios w rosnące imperium Geremka; potem zdeptał Mazowieckiego, nie pozwolił mu urosnąć na premierostwie; na koniec boleśnie zranił Wałęsę.”
Jakie wnioski na temat bohatera książki wysnuwa Krasowski? Absolutnie trafnie diagnozuje i szczegółowo przedstawia cztery cechy Kaczyńskiego, które znacząco odróżniają go od innych polityków:
1. Wbrew obiegowej opinii nigdy nie chciał realnej władzy politycznej dla siebie. W tandemie z bratem bliźniakiem zawsze grał na Lecha, samemu pozostając w cieniu, prowadząc polityczne rozgrywki na zapleczu.
2. Obsesyjnie podchodził natomiast do utrzymywania władzy nad partią. Doświadczenia przewrotu w Porozumieniu Centrum sformatowały go na kolejne lata, kształtując późniejsze Prawo i Sprawiedliwość w partię jednoosobowo zarządzaną przez Jarosława.
3. Wojna jako metoda prowadzenia polityki. Wyprzedzanie swoich czasów jeśli idzie o podnoszenie temperatury sporu społecznego. Piętrowe intrygi i ryzykowna, brutalna polityczna gra na śmierć i życie.
4. Jednocześnie chęć pozostawania liderem opinii, kształtując ją z pozycji intelektualnych. Krasowski zderza tu Jarosława Kaczyńskiego z Adamem Michnikiem przedstawiając obydwu, jako demiurgów, którzy posiedli umysły prawej i lewej strony sporu politycznego w Polsce w ostatnich 30 latach.
Wszystkie powyższe są doskonale umotywowane, przede wszystkim na osi czasu najdonioślejszych politycznych wydarzeń ostatniego trzydziestolecia. Na uwagę zasługuje tu w mojej ocenie zwłaszcza okres lat 2005-2007, który wydaje mi się być przepełniony naiwnym niezrozumieniem, co tak naprawdę uniemożliwiło nawiązanie koalicji POPiS.
Główny argument książki jest jednak bardziej metapolityczny. Krasowski jednoznacznie sytuuje Kaczyńskiego, jako wywodzącego się z środowiska inteligencji. Następnie przystępuje do rozprawy z nią. Znakomicie odmalowuje pejzaż tej grupy społecznej od wczesnych lat osiemdziesiątych do czasów najnowszych. Wskazuje na jej zasługi, zwłaszcza w okresie późnego PRL, ale przede wszystkim na przywary i ograniczenia, które częściej niż mogłoby się wydawać były hamulcem zmian politycznych.
„Na chwilę odwróćmy się od Kaczyńskiego, spójrzmy natomiast na liberalną inteligencję.
Po 1989 roku była pogubiona, bo pojawiły się niezwykłe wyzwania. To wybaczalne. Ale po wejściu do Unii było inaczej, polityka wróciła w koleiny normalności, wróciła do politycznego elementarza, do oczywistości. Polska mogła robić to, co robią wszystkie państwa, czyli skupić się na narodowych interesach. I tu nagle pojawił się problem.
Polska inteligencja pojęcia interesu nie znała. Dla niej Zachód, a w szczególności Unia, były światem, w którym nie trzeba, a nawet nie wolno się bić o własny interes, bo wszyscy mają ten sam. Inteligencja chciała być nowoczesna, chciała być zachodnia, ale nie była.
Wybiegła przed szereg, nie rozumiała nowoczesnego państwa. Po 1989 roku wysiłek politycznego wsparcia dla rozwoju, zwany wówczas reformami, krążył wokół spraw krajowych. Wszystkie mechanizmy rozwojowe były nad Wisłą albo przychodziły z Zachodu w rytmie zmian dokonujących się nad Wisłą. Jednak po 2004 roku polityczne wsparcie dla rozwoju zmieniło swój wektor. Od porządków wewnętrznych ważniejsze się stały globalne reguły, w szczególności unijne regulacje. Nawet drobne w nich zmiany wywołują większe skutki niż największe wysiłki w polityce krajowej. Mogą przynieść Polsce wielkie korzyści, mogą przynieść straty. Niemcy, Francuzi czy Holendrzy z imponującą skutecznością naginają metareguły dla własnych korzyści. W zasadnym poczuciu, że wspólnota to jedno, a dbanie o własne korzyści to drugie. Sprawa jest tak oczywista, że wszystkie państwa - z Niemcami i Francją na czele - biją się o władzę i wpływy w Unii. Polska inteligencja nawet tego nie dostrzegła.
Postawa była tak zaskakująca, że z początku trudno było uwierzyć. Była więc seria niezrozumiałych ekscesów. Wejście Polski do Unii zaczęło się od mocnego akordu, od czołowego starcia z unijnymi drapieżnikami, Francja i Niemcy postanowiły zmienić reguły, odebrać Polsce i Hiszpanii liczbę głosów, jaką im przyznano w Nicei, przy czym grali bezczelnie, bo głosy nam zabrane wzięli dla siebie. Gdy jednak Rokita z Tuskiem rzucili hasło ,,Nicea albo śmierć", mocniej zostali zaatakowani w Warszawie niż w Berlinie i Paryżu. Liberalna inteligencja była oburzona, dowodziła, że to skrajny populizm, szkodzenie Polsce, psucie na starcie relacji z Unią. Z równą niechęcią przyjęto weto rządu Millera wobec zmiany systemu głosowania. Co za różnica - tłumaczyły polskie elity - ile głosów ma Polska? Przecież w Unii jesteśmy wspólnotą.”
I jest ta inteligencja u Krasowskiego rozłożona na czynniki pierwsze i maglowana z każdej strony do poziomu może nawet przesady. Sytuacja jest wyjątkowa. Nigdzie na świecie polityka nie została w takim stopniu zdominowana przez intelektualistów. Oskarżenie jest jednoznaczne - duszne, zamknięte w przeszłości i skonfliktowane środowisko nadaje kształt sporom, które konsumują siły witalne polskiego społeczeństwa. Ostatnia jego odsłona - okres po 2005 roku wyeskalowała do poziomu niemal wojny domowej. A u źródła stoją obsesje dwóch osób - Adama Michnika i Jarosława Kaczyńskiego. Jeden walczy z widmem brunatnej Polski, drugi - Polski rozpuszczającej się w kosmopolitycznej bylejakości.
Czy Krasowski wyostrza rolę inteligencji, zwłaszcza dziś w trzeciej dekadzie XXI wieku? Pozostawię to czytelnikowi do oceny. Bez cienia wątpliwości mogę natomiast polecić tę pozycję, oraz całą serię książek autora.
Gwoli zakończenia pozwolę sobie podsumować tak, że obrodziło nam we wspaniałe materiały na temat historii politycznej III RP. Do wyboru, do koloru - Krasowski, Sokołowski, Dudek. Książki, kanały YouTube, podcasty. Brać i delektować się!