8/2024 Bogdan Góralczyk - Węgierski syndrom Trianon
O narodowej traumie porównywalnej z naszymi rozbiorami i jej dzisiejszych konsekwencjach
Książka, po którą sięgnąłem przygotowując się do podróży na Węgry. Wybór trafiony, bo opracowanie mimo stricte historycznej tematyki dostarcza bogatych informacji pomagających zrozumieć dzisiejsze wydarzenia w tym kraju.
Dlaczego od piętnastu lat Węgry są rządzone niemal jednoosobowo przez Viktora Orbana? Czemu jego partia, Fidesz, zdobyła konstytucyjną większość i przebudowała ustrój państwa, włącznie ze zmianą jego nazwy? Czemu spacerując po Budapeszcie co i rusz, na koszulkach, szalikach piłkarskich, samochodach, możemy napotkać rysunek mapy Węgier nijak nie przypominający dzisiejszych oficjalnych granic? Jak to jest z tą przyjaźnią polsko-węgierską? Przecież Węgrzy byli sprzymierzeńcami Hitlera w drugiej wojnie światowej.
Na te i sporo innych pytań odpowiada w książce profesor Bogdan Góralczyk. Politolog, sinolog, były dyplomata i przede wszystkim człowiek, który posiadł umiejętność posługiwania się trzema najtrudniejszymi językami na świecie - polskim, węgierskim i chińskim. To wbrew pozorom ważny aspekt, bo autor bardzo szeroko korzysta z oryginalnych węgierskich źródeł.
Opracowanie zapewnia odpowiednią głębię historyczną, nawiązując do bogatej, ponad tysiącletniej historii Węgier. Skupia się jednak przede wszystkim na okresie późnego XIX i początkach XX wieku. Zwłaszcza okresie od utworzenia dualistycznej monarchii Austro-Węgierskiej, kiedy to Madziarzy wybili się na znacznie wyższy status, niż pozostałe narody zamieszkujące koronę Habsburgów. Rozpoczynając tym samym złoty czas w historii swojego kraju. Dość powiedzieć, że w ostatnich dwudziestu latach XIX wieku Budapeszt był najszybciej rozwijającym się miastem na świecie. Do dziś możemy podziwiać perły architektury secesyjnej i neoklasycznej, które wówczas powstały.
Ciekawa jest przedstawiona przez autora dynamika zachowania Węgierskich elit w tym okresie. Wiele jej aspektów trzeba gorzko ocenić, jako przejawy pychy. Doświadczeni wieloma wiekami walk narodowowyzwoleńczych, po dobraniu się do współrządzenia Austro-Węgrami, ochoczo przystąpili oni do ucisku pozostałych etniczności, zamieszkujących monarchię. Przede wszystkim Słowian. A należy pamiętać, że mówimy tu o okresie ogólnoeuropejskiej emancypacji narodowej, zwłaszcza w tzw. kotle bałkańskim. Stało się to podglebiem dla późniejszych tragicznych wydarzeń. Madziarzy zapłacili ogromną cenę w trakcie, ale przede wszystkim po I wojnie światowej, czym dotykamy już tytułowego traktatu z Trianon.
Węgry, jako część monarchii habsburskiej brały oczywiście udział w pierwszej wojnie światowej po stronie przegranych państw centralnych. Warto jednak pamiętać, że nie prowadziły niezależnej polityki zagranicznej.
4 czerwca 1920 w Palace Grand Trianon zwycięska Ententa podyktowała Węgrom warunki pokoju:
„Nadzwyczajne okoliczności tego tragicznego dla Węgier dnia w rzeczywistości nadeszły dopiero po godzinie 16, kiedy to dwaj delegaci tego państwa, w istocie przymuszeni do tej roli, bo nikt z wcześniejszych negocjatorów nie chciał wziąć na siebie takiego odium, minister pracy i opieki socjalnej Ágost Benard oraz ambasador Alfréd Drasche-Lázár w obecności przedstawicieli 22 państw reprezentujących zwycięską ententę w pałacu Grand Trianon, budynku wybudowanym przez króla Ludwika XIV na terenie ogrodów wersalskich, podpisali składający się z aż 364 artykułów traktat pokojowy. Dyktował on przegranym Węgrom straszliwe warunki: na rzecz Rumunii traciły one obszar 103 093 km² i 5 257 467 ludności, na rzecz Czechosłowacji 61 633 km² i 3 517 568 ludności, na rzecz Królestwa Serbii, Chorwacji i Słowenii (nie było jeszcze Jugosławii) 20 551 km² oraz 1 509 295 ludności, a na drobne ustępstwa Węgrzy zostali zmuszeni jeszcze pójść wobec Austrii w Burgenlandzie (4020 km²), Włoch i nawet Polski (dwie wioski na Spiszu, zamieszkałe przez 230 osób). Kraj, który do wojny liczył 282 870 km², został okrojony o 189 907 km² i zmniejszył się do rozmiarów 92 963 km², natomiast z szacowanej na 18 mln 264 tys. ludności stracił ponad 10 mln 649 tys. (z czego ponad 30 proc. to byli rodowici Węgrzy) i zmniejszył się ludnościowo do zaledwie 7 615 117 osób. Natomiast gdyby liczyć to wszystko jeszcze z Chorwacją, która do I wojny światowej znajdowała się w unii personalnej i pewnej podległości wobec Budapesztu (w mniejszym stopniu Wiednia), to wtedy obszar państwa wynosiłby 325 411 km², a w takim rozumieniu kraj tracił dwie trzecie terytorium i niemal trzy czwarte ludności.
Na podstawie tych decyzji 3,227 mln Węgrów znalazło się w diasporze w państwach ościennych. Na mocy tego jednego aktu, podyktowanego przez wielkie mocarstwa i zwanego traktatem pokojowym, Węgrzy, którzy na terenie Siedmiogrodu oraz dzisiejszej Słowacji byli posiadaczami ziemskimi i zamieszkiwali głównie miasta, zamienili się rolami: z dotychczas uprzywilejowanych, zamienili się w sekowaną mniejszość.”
Warto w tym miejscu podkreślić wagę utraconych terytoriów. Na rzecz Rumunii Węgrzy utracili Siedmiogród. Krainę będącą nośnikiem kultury węgierskiej przez stulecia, przede wszystkim w okresie, kiedy większość dzisiejszych Węgier, włącznie z Budą (Budapeszt powstał zaledwie w 1873r.) była podległa imperium Osmańskiemu. Z Siedmiogrodu pochodził chociażby król Polski Stefan Batory. Do dziś żyją tam Seklerzy, węgierscy górale posługujący się oryginalną, staromodną odmianą języka węgierskiego. To tam, do pozostającego w granicach dzisiejszej Rumunii Băile Tușnad jeździ co roku Viktor Orban wygłaszać swoje najważniejsze programowe przemówienia. Między innymi jedno z najgłośniejszych z roku 2014, kiedy ogłaszał swoją pochwałę dla demokracji nieliberalnej.
Postanowienia traktatu z Trianon wywołały narodową traumę:
„Na piątek 4 czerwca 1920 roku władze w Budapeszcie ogłosiły żałobę narodową. W stolicy i na obszarze całego kraju na niepracujących w tym dniu urzędach i budynkach publicznych flagi opuszczono do połowy masztu. Szkoły i sklepy, poza spożywczymi, zamknięto. Najważniejsze gazety ukazały się z czarnymi obwódkami. Wyglądały tego dnia jak nekrologi. Odwołano wszelkie koncerty i imprezy kulturalne oraz masowe. Zamiast nich były msze, przebiegające w ciszy demonstracje oraz skromne, choć podniosłe uroczystości o charakterze religijnym i państwowym.
Pogoda dopasowała się do nastroju chwili: było chłodno, ponuro, szaro, bez słońca. Nad ranem w stolicy padało, potem mżyło, przez cały dzień było pochmurnie, a temperatura tego dnia nie przekroczyła 13 stopni. Zamiast początków lata powiało jesienią - tak jakby również Matka Natura żegnała najlepszą aurę w dziejach narodu węgierskiego, niedawny czas jego znakomitych zbiorów i wielkiej chwały.
Już o 8.30 rano na Placu Bohaterów w Budapeszcie, przed ustawionym w 1895 roku na tysiąclecie państwowości, a potem do 1910 roku powoli zapełnianym i prezentującym się dumnie do dziś panteonem węgierskich królów, począł zbierać się tłum. Był złożony głównie z uchodźców i uciekinierów z odległych stron, z pograniczy rozległego do niedawna państwa i Królestwa, któremu tego dnia przyszło żegnać się z blisko tysiącletnią, burzliwą, pełną (rzadkich) wzlotów i (częstszych) upadków historią spójności ziem i wymieszanego z innymi narodu.”
Mamy więc do czynienia z ogólnonarodową tragedią niełatwą do uchwycenia z dzisiejszej perspektywy. Doświadczeniem porównywalnym może z naszymi rozbiorami. Przede wszystkim zaś z początkiem dynamiki, która musiała wzbudzić na Węgrzech potężne nastroje rewizjonistyczne, które popchnęły ten kraj w objęcia Hitlera zaledwie 20 lat później.
Trianon to centralny punkt dzisiejszej węgierskiej tożsamości. Chęć przywrócenia utracone wówczas godności stoi za sukcesem Viktora Orbana i Fideszu, po 2010 roku. Po uzyskaniu przez ten obóz polityczny większości konstytucyjnej, dokonano zmian ustawy zasadniczej. Nazwa "Republika Węgierska" (węg. Magyar Köztársaság) została zamieniona na "Węgry" (węg. Magyarország), dla podkreślenia wspólnoty łączącej wszystkich Madziarów, także tych mieszkających diasporze. Wśród zmian dokonanych przez Fidesz, niezwykle ważne okazało się też nadanie praw wyborczych wszystkim Węgrom, żyjącym poza granicami kraju. Dziś stanowią bazę wyborczą partii. Wreszcie, z perspektywy krzywdy za jaką Węgrzy uważają Trianon, znacznie łatwiej nam zrozumieć dlaczego Orban co chwila wyłącza się z europejskiego mainstreamu i poszukuje miejsca dla swojego kraju w geopolitycznym koncercie mocarstw, który na wzór Wersalu mógłby dokonać jakiegoś politycznego, czy geograficznego rewizjonizmu.
Ocena Trianon musi być niejednoznaczna. Węgierskie racje są mocne, ale należy pamiętać o tym, że Węgrzy wcale nie stanowili większości ludności odłączonych w tym traktacie terenów. A na pewno nie wszędzie. Gdybyśmy chcieli dziś przywrócić ten kraj do granic Korony Św. Stefana, to zabrałby tereny Słowacji, Chorwacji, Słowenii, a także pokaźną część Rumunii, Serbii i fragmenty Austrii.
Rozczłonkowanie Wielkich Węgier zadośćuczyniło zasadzie samostanowienia narodów, która przyświecała możnym tego świata w okresie Wersalu. Chciano też jednak uczynić Węgry bolesnym przykładem i ukarać je jako przestrogę. Poniekąd podobnie uczyniono wówczas z Niemcami, ale ten błąd naprawiono po II wojnie światowej dając im plan Marshalla, oraz zgadzając się w latach 90 na zjednoczenie kraju. Dziś Niemcy, które dwie wojny światowe przecież wywołały, są najsilniejszą gospodarką na kontynencie. Wydaje się, że drakońskich warunków Trianon nigdy nie próbowano Węgrom, będącym w tych wojnach junior partnerem, wynagrodzić. Po II wojnie światowej znaleźli się za żelazną kurtyną, a dzisiejszą ich politykę bardzo szeroko się w Europie krytykuje, Orbana usiłując stawiać do kąta.
Książka Bogdana Góralczyka prezentuje niezwykle ciekawe tło dla tej sytuacji. Każdy, kto chciałby się wypowiadać na temat poczynań Budapesztu powinien się z jej treścią zapoznać. O dziwo temat Trianon jest u nas bardzo słabo opisany. Ta pozycja nadrabia ten błąd. Bardzo polecam.