6/2022 Ray Dalio - Principles for dealing with The Changing World Order
Wow.
Z drugiej strony, kto inny miał się zdobyć na napisanie takiego opracowania, jeśli nie Ray Dalio. Niezwykle utalentowany inwestor, zarządzający jednym z największych funduszy hedgingowych na świecie - Bridgewater Associates, doskonały analityk, ale w omawianym kontekście przede wszystkim autor "Zasad" - książki, która doprowadziła mnie do szału. Jednak to, co było irytującą wadą tamtego dzieła - obsesyjne skupienie na metodologii badań - stanowi o sile "Changing World Order". Opracowania, w którym Dalio zadaje sobie pytanie, jak wygląda cykl rozwoju i upadku państw.
Jest taki cytat z Michaela Hopfa, przytaczany nierzadko w mediach społecznościowych:
"Hard times create strong men, strong men create good times, good times create weak men, weak men create bad times"
Jest to chyba najbliższe jednozdaniowemu podsumowaniu książki Dalio. Trzeba oddać autorowi, że tę życiową prawdę, którą każdy z nas wyczuwa niejako podświadomie obserwując politykę, gospodarkę i społeczeństwo, ale też wielopokoleniowe cykle świetności i upadków rodzin (w znakomitej większości, oszałamiające fortuny zostały zbudowane przez osoby pochodzące ze skrajnej biedy, jednak rzadko kiedy udaje się rodzinny majątek utrzymać, nie mówiąc o rozwinięciu, przez okres choćby trzech pokoleń), udowodnił za pomocą liczb, statystyk i logicznych wywodów.
A dokonał tego, tytaniczną pracą, analizując szczegółowo historię ostatnich 500 lat. Jest to jednak badanie z pozycji ekonomicznych i społecznych, ze szczególnym uwzględnieniem aspektu monetarnego, nie zaś suche spojrzenie na przełomowe bitwy i następujące po sobie dynastie. Na czynniki pierwsze rozłożył m.in. takie wskaźniki jak edukacja, konkurencyjność, technologie i innowacje, produkcja gospodarcza, udział w handlu światowym, siła militarna, siła finansowa, status waluty rezerwowej i wiele innych.
Wyłania się z tego obraz czegoś, co autor określa jako "wielki cykl wzrostu i upadku", przez który w ostatnich 500 latach przeszły kolejno dziesiątki państw, ale przede wszystkim wielkie imperia i ich waluty rezerwowe - holenderskie (gulden), brytyjskie (funt szterling) i amerykańskie (dolar). Zbliżamy się do schyłku tego ostatniego, obserwując jednocześnie wzrost potęgi Chin (renminbi).
U zarania cyklu mamy do czynienia z państwem biednym i społeczeństwem pracowitym, oraz zdeterminowanym, do zmiany swojego statusu. Możemy mówić o ogromnej produktywności, konkurencyjności cenowej i wysokiej etyce pracy. Zadłużenie jest niewielkie, waluta zyskuje na wartości, a finanse publiczne odznaczają się zdrowiem. Czynniki te prowadzą do rozwoju gospodarczego i z początku powolnego, a następnie dynamicznego bogacenia się obywateli. Umożliwia to inwestycje w edukację, infrastrukturę, badania. Inwestycje te stają się kołem zamachowym dalszego rozwoju. Struktura zatrudnienia zmienia się, ale rozwój nadal jest dynamiczny. Waluta państwa staje się światową walutą rezerwową. Docieramy do szczytowego okresu rozwoju. Okres ten może trwać wiele lat. Tu jednak zaczynają się pierwsze problemy. Efektywność pracy spada, mamy do czynienia z pierwszymi przejawami dekadencji społecznej - ludzie chcą pracować mniej, a wydawać więcej. Wzrasta zadłużenie. Rośnie stopień konfliktu wewnętrznego. Ujawniają się nieistniejące wcześniej podziały. By utrzymać nieefektywny system gospodarczy, coraz bardziej psuje się walutę. Pompuje się wydatki militarne, dla utrzymania swojej potęgi. Na arenie międzynarodowej pojawiają się konkurenci, rzucający rękawicę. U schyłku następuje upadek systemu, najczęściej wewnętrzny, rewolucja i cykl może rozpocząć się od nowa.
I choć rzeczony wielki cykl wydawać się może zbiorem wniosków tyleż oczywistych, co przewidywalnych, to ich bezbłędna powtarzalność we wszystkich znanych nam imperiach, w różnych czasach, pod każdą szerokością geograficzną, tworzy niezwykle dojmujący obraz, swoiście kasandrycznego wzoru.
Dlaczego mając tę wiedzę, nie można uniknąć katastrofalnych konsekwencji? Po części dlatego, że wielki cykl to minimum 150 - 200 lat. Znacząco dłużej niż życie jakiejkolwiek osoby. Nikt na własnej skórze nie doświadcza go więc w całości i trzeba posiłkować się rozbudowaną wiedzą historyczną. A z tym jak wiadomo bywa słabo wśród elit skoncentrowanych na najbliższym cyklu wyborczym. Po wtóre, wzór ten determinowany jest tak przytłaczającą ilością czynników, przede wszystkim społecznych, że nawet posiadając tę wiedzę, niewiele można z nią zrobić. Odwrócenie tego trendu wymagałoby bowiem bolesnych reform, a z tym jak wiadomo nie po drodze żadnemu, zwłaszcza demokratycznemu liderowi.
Co zatem możemy zrobić, poza rozpłakaniem się? Wykorzystać te informacje w naszych decyzjach inwestycyjnych, biznesowych i politycznych. Rozumienie trendów i nie granie przeciwko nim to już połowa sukcesu. Chyba nie warto wpadać też w panikę. Spójrzmy bowiem na Londyn, czy Amsterdam - w tych miastach nie żyje się chyba aż tak tragicznie, jak mógłby na to wskazywać status stolicy "byłego imperium". Wreszcie - według wszystkich dostępnych danych, Polska jest w okresie dynamicznego budowania swojej potęgi. Cieszmy się więc chwilą, bo to najlepszy historycznie okres, żeby gdzieś żyć.
Książka świetna - bardzo polecam.