📖5/2023 - Erich Maria Remarque - Na zachodzie bez zmian
Każda książka pozostawia po sobie pewną pustkę. Im lepsza, tym chętniej wracamy pamięcią do jej bohaterów. Zakończenie dzieła Remarque'a wywarło na mnie jednak największe wrażenie od bardzo długiego czasu. Zacząłem pisać te kilka zdań refleksji, jeszcze przed finałem lektury i pod wpływem ostatnich akapitów całkowicie je zmieniłem. Ale to dobrze. Coś musiało stać za tym, że jest to dzieło będące w kanonie największych w XX wieku.
Uczucia bezsensu i beznadziei, a jednocześnie niemożliwej do przezwyciężenia niemocy wobec sił wyższych definiują losy bohaterów tej książki. Czujemy, że grają oni role w z góry zaplanowanej sztuce. Ich przeżycia odzierają nas z romantycznych wyobrażeń o wojnie, jakimi karmi nas popkultura. Każdy mężczyzna, o ile wolno jeszcze tak pisać, przeżywa chyba w młodości fascynację wojną. Nie jakąś tam dojrzałą refleksję pełną szarości i niuansów, ale takie najprostsze wołanie na poziomie "dajcie mi przeciwnika". Wypełnione z jednej strony uczuciami patriotycznymi, a z drugiej rodzącącymi się wraz z męskością cechami - odpowiedzialności, opieki, waleczności, braterstwa.
Weryfikacja tych wyobrażeń jest zawsze bolesna i popkultura, z całą swą dwuznacznością, mimo wcześniejszej gloryfikacji, nie waha się nagłaśniać także ich. Większość dzieł filmowych, które powstały chociażby wokół wojny w Wietnamie, koncentruje się na tej tematyce. O wyrwach pozostawionych przez konflikt zbrojny w psychice czytamy także w wielkiej powieści Remarque'a:
‌Myśli nasze są jak glina, ugniatane kolejnością zmiennych dni są pomyślne, kiedy zaznajemy spokoju, a martwe, kiedy znajdujemy się pod ogniem. Pola zryte lejami wewnątrz nas i z zewnątrz.
Autor sporą część swojego dzieła poświęcił tematyce straconego pokolenia, które na 4 lata utknęło w okopach Europy. Koniec końców, byli to nie zawodowi żołnierze, a zwykli ludzie: szewcy, nauczyciele, rolnicy. Remarque pyta nas, czy w ogóle możliwy jest powrót do normalności, po takich przeżyciach? Czy społeczeństwo jako całość jest w stanie takie jednostki, ranne nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim na duszy, przyjąć z powrotem w swoje szeregi?
Jedyną osobą, która mnie o nic nie pyta, jest moja matka. Już z ojcem jest inaczej. Chciałby, abym mu opowiadał o froncie, życzenia jego wydają mi się wzruszająco głupie, nie mam już do niego właściwego stosunku. Chciałby stale słyszeć coś nowego. Rozumiem, nie wie, że coś takiego nie może być opowiedziane, rad bym uczynić mu zadość, ale niebezpiecznie jest dla mnie wyrażać te rzeczy w słowach, lękam się, czy nie rozrosną się gigantycznie, czy już można je będzie poskromić. Cóż by się z nami stało, gdybyśmy sobie uświadomili, co się dzieje na froncie.
Dziś obserwujemy wojnę na ekranach smartfonów. W jej początkowej fazie nie brakowało nawet, częściowo wesołych, nagrań wrzucanych na TikToka. Co odróżnia opisaną w "Na zachodzie bez zmian" I Wojnę Światową od konfliktu za naszą wschodnią granicą? Chcę wierzyć, że z punktu widzenia Ukraińców, bardzo wiele. Bronią swojej ojczyzny przed zbrodniczą napaścią agresora. Ale czy to jedyny wymiar? Jest przecież tyle podobieństw. Zamarznięte okopy. Niekończąca się, masakrująca ciała i psychikę artyleryjska nawałnica. Bezsens przesuwanych o kilka metrów w tę i z powrotem pozycji. Czy po roku trwania tego strasznego konfliktu, refleksje obrońców Bachmutu nie przypominają chwilami przemyśleń głównego bohatera powieści Remarque'a? Być może powstaną o tym dzieła, które wejdą do kanonu naszego stulecia.