5/2022 Edwin Lefevre - Wspomnienia gracza giełdowego
Mniej i bardziej udane eksperymenty z inwestowaniem na rynkach kapitałowych odbywałem dotychczas "na sucho", bez poszukiwania bardzo rozbudowanej wiedzy teoretycznej. Czułem jakąś rezerwę przed sięgnięciem po książkę w stylu "101 sposobów na zostanie miliarderem według Warrena Buffeta". W ogóle poradniki działają na mnie mało zachęcająco. Pogłębiając wiedzę o giełdzie w tzw. onlajnie, natrafiłem jednak na postać Rafała Zaorskiego, określanego mianem króla spekulantów. Roztaczana przez niego, w licznych wystąpieniach, wizja rynkowej spekulacji nie jako nudnego, technicznego zajęcia, opierającego się na analizie wykresów, a jako swego rodzaju sztuki, łączącej w sobie psychologię i zarządzanie ryzykiem, wydała mi się wyjątkowo pociągająca. Tym sposobem sięgnąłem po "Wspomnienia gracza giełdowego".
Książka, po raz pierwszy wydana w 1923 roku, jest ciekawa z kilku powodów. Zacznijmy od tego, że powstała na kanwie wywiadów, jakie autor odbył z Jesse Livermorem - amerykańskiem spekulantem z przełomu XIX i XX wieku. Jednym z największych graczy w historii rynków kapitałowych, który wsławił się przede wszystkim tzw. sprzedażą krótką, czyli zarabianiem na spadkach. Na podstawie tych rozmów, a także doświadczeń własnych pisarza, oraz fikcyjnych elementów ubarwiających narrację, stworzona została postać głównego bohatera. Choć autor ukrył prawdziwe nazwiska, nazwy spółek, oraz część miejsc, pod innymi nazwami, nie trudno domyślić się odwołań do najważniejszych historycznie rynkowych wydarzeń. Towarzyszymy więc tytułowemu graczowi giełdowemu od czasów jego pierwszych spekulacyjnych szlifów, jeszcze na prowincji, w tzw. bucket shopach, aż po wielomilionowe zagrania na Wall Street, zwłaszcza podczas krachów 1907 i 1929 roku. Ogromne wrażenie robi to, jak rozpowszechnionym zajęciem był w USA trading, już 100 lat temu. Dość powiedzieć, że jest to poziom zainteresowania jakiego giełda nie osiągnęła u nas do dzisiaj. "Wspomnienia.." wspaniale odmalowują obraz Ameryki okresu rozpędzającego się kapitalizmu. To równocześnie portret ludzkiego charakteru i skarbnica ponadczasowych reguł rynkowej gry.
Jakich?
Po pierwsze na rynku wszystko miało już kiedyś miejsce. Nie dzieje się nic nowego. Historia się rymuje. Wszystkie trendy, bańki, manipulacje, mimo oczywistych kosmetycznych odchyleń, znajdują swoje odpowiedniki w przeszłości. Sama instytucja giełdy, nie tak znowu wiekowa, nie jest tu niezbędnym składnikiem. Mówimy bowiem zarówno o odbywającym się od tysiącleci obrocie towarami i kosztownościami, o opisywanym w książce złotym wieku spekulacji na akcjach, w epoce kolei żelaznych, czy o współczesnej grze algorytmicznej na technologicznych spółkach lub kryptowalutach. Rynkiem rządzą niezmiennie chciwość, strach, owczy pęd, fomo i plotka.
Skuteczna spekulacja jest zaś umiejętnością postępowania wbrew drzemiącym w nas instynktom, oraz przedłożenia racjonalnego osądu ponad psychologiczną słabość. Brzmi to dosyć trywialnie, ale mimo szerokiej świadomości tego mechanizmu, jest on nadal przyczyną porażki 98% uczestników giełdowej rozgrywki.
Na kartach tej opowieści zapoznajemy się też ze studium na temat stałego doskonalenia swoich umiejętności poprzez wyciąganie wniosków z porażek. Livermore nie był oczywiście bezbłędny. W książce znajdujemy opis kilku jego spektakularnych potknięć. Szczycił się on jednak tym, że nigdy nie popełniał tego samego błędu dwa razy. Mamy więc pochwałę analizy własnego postępowania, z bezwzględnym egzekwowaniem wyciągniętych wniosków.
Książka Lefevre'a przynosi też refleksję o tym, jak bardzo surowi bywamy w osądzie własnych umiejętności i dokonań. Oto bowiem czytamy o prawdziwym arcymistrzu w swoim fachu. Osobie określanej jako jedna z największych w tej dziedzinie, w historii. I ten właśnie legendarny spekulant czterokrotnie bankrutuje. Trzy razy wystarcza mu sił, by się z tego podnieść. Ostatni upadek okupi jednak samobójstwem. Nie ukrywam, że uderzyło mnie to. Jakże często bowiem biczujemy się za własne porażki, w dziedzinach, w których wcale nie osiągnęliśmy jeszcze takiej doskonałości? Napisałem nawet wiadomość do jednego z przyjaciół, z jakimś górnolotnym wnioskiem, że "życie to nie umiejętność unikania porażek, a sztuka wstawania po wpierdolu". Znowu - banał, ale warto chwytać te przemyślenia, bo jeśli coś z nami zostaje po tego typu lekturze, to raczej nie technikalia, a właśnie jakieś podnoszące na duchu "prawdy".
Mimo gorzkiego końca protoplasty głównego bohatera, lektura pozostawia nas z romantyczną wizją giełdowej gry. Pojedynków spekulantów. Legendarnych cornerów. Oszałamiających fortun i tragicznych bankructw. Wszystko to jest wielokrotnie bardziej powabne od możliwych do znalezienia dziś w każdej ilości, youtube'owych analiz technicznych i dziesiątek wyjętych z kontekstu wskaźników. Polecam zapoznanie się z tą wizją każdemu, kto na rynkach inwestuje, lub zamierza. Zdecydowanie warto. Niewątpliwym atutem tego wydania (Wydawnictwo Linia, 2011) są też bardzo rozbudowane przypisy, przybliżające historyczne tło wydarzeń i postaci, oraz dodatkowy komentarz Paula Tudora Jonesa.