3/2024 Robert Harris - Wielka Ucieczka
O najlepszym nieortodoksyjnym sposobie zapoznawania się z historią
Harris wdarł się na szczyt listy moich ulubionych autorów za sprawą „Trylogii Rzymskiej”, którą przeczytałem kilka lat temu z wypiekami na twarzy. W swoich książkach łączy on doniosłe wydarzenia historyczne, z nadającymi dynamiki wątkami fabularnymi. Wszystko to doskonale sprawione i we właściwych proporcjach.
I mam takie wrażenie, że jest to najlepszy nieortodoksyjny sposób na zapoznawanie się z historią. Nie kaleczy jej, nie przeinacza, a w wielu miejscach uczłowiecza. Dzięki literackiej wprawie autora, znane nam z podręczników zdarzenia zostają wyryte w pamięci wielokrotnie głębiej niż na najlepszej lekcji. Wierność faktom historycznym pozostaje jednocześnie na znacznie wyższym poziomie od jakiegokolwiek serialu, czy filmu. Nawet tak niepowtarzalnego jak stworzony przez HBO „Rzym”.
Ale nie o tym dzisiejsza recenzja.
Tym razem pisarz zmierzył się bowiem z okresem siedemnastowiecznej angielskiej rewolucji parlamentu przeciwko monarchii Stuartów, zakończonej skazaniem na śmierć króla Karola I. A dokładniej losami towarzyszy przywódcy rebelii, Olivera Cromwella, którzy podpisali się pod tym wyrokiem i po restauracji królestwa w 1660 r. musieli uchodzić przed zemstą Karola II, syna zgładzonego monarchy.
Można powiedzieć, że mamy tu do czynienia z historycznym thrillerem. Wielka ucieczka trzyma w napięciu nie mniej niż hollywoodzkie superprodukcje, a jako, że znaczna część akcji toczy się w Ameryce Północnej, nie mogłem odeprzeć powracających skojarzeń do filmowej „Zjawy” Alejandro Gonzaleza Inarritu, z Leonardo Di Caprio w roli głównej.
Do tego klimat epoki. Religijny ferment. Purytanie. Katolicy. Anglikanie. Koloryt „Nowego Świata”. Rodzące się ruchy demokratyczne z całym swoim filozoficznym tłem. Ma Harris talent grać na tych fortepianach bardzo sprawnie, melodię niemal pozbawioną fałszu.
Bardzo polecam zarówno „Wielką Ucieczkę”, jak i inne pozycje autora. Dla mnie jest to zawsze dobrze spędzony czas.