3/2022 Fiodor Dostojewski - Idiota
Czuję się nieco przytłoczony odpowiedzialnością. Jak bowiem zdobyć się na rozszyfrowanie legendarnej twórczości Fiodora Dostojewskiego? Tego giganta światowej literatury. Obiecałem sobie jednak znacznie częściej sięgać po klasykę. Mistrzowie słowa nie mogą być zarezerwowani dla literaturoznawców, więc oto jestem.
"Idiota" to dzieło pozostające nieco w cieniu posągowych "Zbrodni i kary", "Biesów" czy "Braci Karamazow". Jest to jednak powieść wielka. Tytułowy bohater, książę Lew Nikołajewicz Myszkin, powraca do Rosji po kilkuletniej kuracji za granicą. Przepełniony entuzjazmem, dobrodusznością i naiwnością, wkracza w świat XIX wiecznych petersburskich elit i szybko wikła się w sieć towarzyskich intryg. W tym uwikłaniu pomagają oczywiście, jakżeby inaczej, dwie kobiety. Postaci Nastazji Filipownej i Agłai Iwanownej uosabiają to co u Dostojewskiego jest najlepsze, czyli kreacja charakterologiczna bohaterów. To kobiety wyraziste, barwne i wyniosłe. A równocześnie jakże tajemnicze. Zestawiając te mistrzowsko opisane przez autora cechy z powszechnie znaną urodą Rosjanek, otrzymujemy gotowy przepis na obiekt westchnień. Wzdychają więc do nich wszyscy mężczyźni pojawiający się na kartach tej historii. Wzdycha przede wszystkim książę Myszkin. W jego wypadku są to jednak uczucia szczere i autentyczne. Dostrzega w obydwu kobietach coś więcej niż atrakcyjna powierzchowność. One zaś zauroczone są jego czystymi intencjami. Opisane relacje są platoniczne, a warstwa miłosna tej opowieści obywa się bez choćby jednej miłosnej sceny we współczesnym rozumieniu tego terminu. Nie przeszkadza to jednak utrzymywać nas w napięciu. Czy najpiękniejsze rzeczy nie są bowiem niedopowiedziane?
Główny bohater staje się zjawiskiem w arystokratycznym środowisku XIX wiecznej Rosji. W swej rozbrajającej prostocie, prawdomówności i prostolinijności jest on powiewem nie odczuwanej tam od dawna świeżości. Choć spotyka się z uśmiechami politowania i porozumiewawczymi spojrzeniami, to wszyscy lgną do niego niesieni potrzebą obcowania z czymś prawdziwym. W poszukiwaniu nie do końca zdefiniowanego oczyszczenia.
Ta oryginalność wzbudza w nas oczywiście pytanie fundamentalne, nawiązujące do tytułu powieści. Czy Lew Nikołajewicz Myszkin jest rzeczywiście idiotą? Może jest li tylko sumieniem wszystkich napotkanych na swej drodze bohaterów powieści? Bolesnym zwierciadłem ich grzechów.
A jak my zachowalibyśmy się w hipotetycznej sytuacji obcowania z osobą o krystalicznie czystych intencjach? Jak bardzo czystych? W jednej z pierwszych scen, książę w odpowiedzi na wyrażone słowa sympatii, zwraca się do Parfjona Rogożyna ze słowami "Bardzo jestem Panu wdzięczny za to, że mnie pan pokochał". Naiwniak, pomyślelibyśmy dzisiaj. Tak daleko zabrnęliśmy bowiem w konwenansach towarzyskiej gry w ukrywanie własnych uczuć i udawanie osób o twardej skorupie.
Mamy więc moralitet, mamy historię miłosną, mamy też opowieść o Rosji i rosyjskiej duszy. Mamy wreszcie wgląd w świat, którego już nie ma. XIX wiecznych arystokratycznych elit, okresu dogorywających europejskich monarchii.
Refleksja towarzyszy nam na wielu etapach tej lektury. Z jednej strony jest to bowiem studium nad ludzkim charakterem. Pieczołowicie i przerażająco realistycznie odmalowanym. Tu znowu nawiązuję do kunsztu autora w kreacji bohaterów. Z drugiej, powieść uderza w drzemiące w każdym z nas marzenia o wielkim, romantycznym, bezinteresownym uczuciu. Nie jeden raz również się śmiejemy.
Nie każdemu Dostojewski przypadnie do gustu. Podobnie jak dla mnie katorgą był Bułhakow. Samo czytanie klasyki jest być może nierzadko "pozerką" i siłowaniem się na intelektualizm. "Idiota" pochłonął mnie jednak zupełnie i te blisko 700 stron było autentyczną przyjemnością. Bardzo polecam.