27/2021 Rafał Ziemkiewicz - Strollowana rewolucja
Nie czytałem Ziemkiewicza od czasów studenckich. Przez ten okres, nie tylko moje postrzeganie świata ewoluowało na wiele sposobów, ale sam autor zdążył też znaleźć się poza nawiasem akceptacji mainstreamu medialno-politycznego w PL. A może nigdy się w ten nawias nie łapał? Kilkukrotnie za to przez ten czas oglądałem rozmowy z nim. (Polecam chociażby te z Moniką Jaruzelską, które można znaleźć na YT) Nie można odmówić Rafałowi Ziemkiewiczowi inteligencji, niezwykle lekkiego pióra, a także sporej dozy poczucia humoru, która jego wypowiedzi i teksty niezmiernie wzbogaca. Zapewne pozwala też z jeszcze większym przebiciem dotrzeć do, bądź co bądź, ogromnej rzeszy odbiorców. Jest on jednym z bardziej poczytnych autorów społeczno-politycznych w Polsce i choćby z tego powodu warto bliżej przyjrzeć się jego myśli. Jestem przekonany, że w mniej lub bardziej bezpośredni sposób kształtuje on sporą część dyskursu politycznego polskiej alt-prawicy.
Co do samej książki, to autor przeprowadza tu do pewnego momentu bardzo usystematyzowany wywód na temat stanu współczesności i krytyki liberalnej demokracji jako pewnej karykatury systemu czysto demokratycznego, lub co zapewne pozostaje ideałem autora - republikańskiego. Co nie może zaskakiwać, wywód ten wyprowadzony jest z pozycji konserwatywnej. Neguje stojącą u podstaw liberalnej demokracji, indywidualistyczną i racjonalistyczną filozofię mającą swoje źródło w Oświeceniu. To jest to miejsce, w którym Ziemkiewicz daje popis znajomości historii i filozofii polityki. Myśli są ustrukturyzowane, a przekaz jasny. Można się z nim nie zgadzać, można polemizować, ale trzeba oddać, że ma to wszystko początek, środek i koniec. Osobiście, w myśli konserwatywnej, w klasycznym rozumieniu tego terminu, zawsze uwierało mnie patrzenie na społeczeństwo głównie przez pryzmat zbiorowości. Zawsze dostrzegałem tu zgrzyt, łączący w tym aspekcie konserwatystów z socjalistami. Różnica jest jedynie taka, że dla jednych tą zbiorowością jest naród, a dla drugich klasa społeczna.
W dalszej części, Ziemkiewicz przechodzi do konkretów i zagłębia się w widoczne jego zdaniem gołym okiem symptomy rozsypywania się naszych społeczeństw. Spora część tego wywodu również zachęca do kiwania głową z uznaniem. Temat jest wdzięczny i wszyscy zdajemy sobie sprawę zarówno z kryzysu tożsamościowego, jak i ekonomicznego dzisiejszego zachodu. Ziemkiewicz ubarwia to oczywiście znanymi powszechnie, mniej lub bardziej prawdziwymi historiami o unijnych przepisach na temat krzywizny banana, paradoksach amerykańskiej akcji afirmacyjnej itd.
Dla osoby która śledzi jednak wydarzenia polityczne na świecie, drobne przemilczenia, przeinaczenia i manipulacje w tym tekście są niezwykle dojmujące. Przykłady? Ziemkiewicz pisze chociażby, że w wypadku porażki wyborczej Bidena w Stanach Zjednoczonych, w 2020 roku, establishment medialno-polityczny nie zaakceptowałby wyniku wyborów. Zderza to z przypadkiem Nixona, który nie chciał podważać wątpliwych wyników w części hrabstw w czasie swojego wyborczego pojedynku z Kennedym. Ma to być przykład na to, że wspomniany wyżej establishment uznaje demokrację tak długo, jak toczy się ona po jego myśli. Słowem jednak Ziemkiewicz nie wspomina o tym, że tym który nie zaakceptował wyników wyborów i w sposób jawny wystąpił przeciwko fundamentom demokracji w USA był nie kto inny jak Trump, czyli siła stojąca w kontrze do establishmentu. Takich przykładów jest w książce więcej i zupełnie nie rozumiem, czemu autor tak jawnie się podkłada. Czy to lektura skierowana do czytelnika, który tych manipulacji nie zauważy?
Są wreszcie fragmenty, gdzie wychodzi z Ziemkiewicza jaskiniowiec. O ile często zgadzam się ze stwierdzeniami krytykującymi terror politycznej poprawności, to fragmenty w których Ziemkiewicz pisze nie o ruchu LGBT w wymiarze politycznym, a o homoseksualistach indywidualnie, próbując silić się na jakieś medyczne czy biologiczne analizy, są po prostu niesmaczne.
Jest natomiast u Ziemkiewicza jedna teza, której nie jest on oczywiście autorem, ale którą trafnie przywołuje w odniesieniu do trwających naokoło nas społecznych przemian. Mam tu na myśli słynną tezę Dantona, o tym, że rewolucja zawsze pożera swoje dzieci. Bojowy zapał w tym wymiarze, zawsze wymyka się zaś spod kontroli i staje się w pewnym momencie karykaturą pierwotnych zamiarów. Tak było w czasach rewolucji francuskiej, kiedy na gilotynie kończyli kolejno Danton i sam Robespierre, tak było w bolszewickiej Rosji, gdzie Stalin pozbył się kolejno Lenina, jak i Trockiego. U podstaw wszystkich tych rewolucji leżało zawsze wywrócenie starego porządku do góry nogami. Ruszenie z posad bryły świata. Nie inaczej dzieje się dziś z lewicowymi rewolucjami kulturowymi dokonywanymi na żywej tkance społecznej. Ich tempo zaskakuje samych zainteresowanych lub będących jeszcze niedawno w awangardzie. Czym bowiem staje się ruch na rzecz praw kobiet, jeśli nie można już nazywać ludzi kobietami i mężczyznami? Jak to jest, że pod cancel culture zaczynają podpadać komicy, niczym w głośnej ostatnio sprawie Dave'a Chapelle'a? Historia się nie powtarza, ale rymuje.
Podsumowując samą książkę, z Ziemkiewiczem warto się zapoznać, choć nie bez krytycznego spojrzenia i przede wszystkim faktograficznej uważności.