26/2021 Frank Herbert - Diuna
Zawziąłem się, by nie oglądać najnowszej filmowej adaptacji Diuny, bez wcześniejszej lektury. Udało się, choć nie wiem, czy dopadnę jeszcze jakiś kinowy seans.
Książka jest bez wątpienia arcydziełem literatury SF. Urzeka przede wszystkim zgrabnymi zapożyczeniami ze znanych nam kultur i religii, poddanymi specyficznej modyfikacji i umieszczonymi w niezwykle ciekawej wariacji na temat przyszłości? Przeszłości? Nie wiemy!
Pomimo początkowego sceptycyzmu, uniwersum Diuny ostatecznie mnie "kupiło" i skończę zapewne czytając wszystkie 6 części. Z jednej strony jest to bowiem klasyczna historia bohatera, który wyrusza w podróż której celem jest przywrócenie utraconego blasku swojej rodzinie. Dochodzą do tego jednak niezwykle rzadko spotykane w tym akurat gatunku literackim - wątki ekologiczne. Przewijający się przez całą historię motyw brakującej wody ma zapewne wiele alegorycznych znaczeń, których nie będę próbował tutaj odkrywać, przede wszystkim tworzy jednak unikalny klimat tej historii i sprawia, że jeszcze łatwiej jest nam utożsamić się z mieszkańcami Arrakis.
Wreszcie, na płaszczyźnie pokazania kultury fremeńskiej, przebijają się wątki, nazwijmy je - plemienne. W nowoczesnym świecie, w zindywidualizowanej kulturze zachodu, żyjemy w dość wyalienowany i wydawać by się mogło samowystarczalny sposób. Każdego z nas dotyka jednak samotność, obojętność, czy obawa o jutro. Wydaje się, że gdzieś głęboko nosimy w sobie ukrytą ciągotę do pierwotnej wspólnotowości i poczucia bezpieczeństwa. Świata zasad, rytuałów, hierarchii, dobra i zła. Literatura i sztuka, ze swymi eposami, pozwalają nam na wgląd w ten dawno utracony świat, a wycieczki te są w największym skrócie, chyba po prostu.. kojące?
Gorąco polecam!